przez RR
Powiatowa eksmisja
Był chłodny wiosenny wieczór. Na fejsbuka coraz bardziej ochoczo wrzucali kolejne zdjęcia w oczekiwaniu na uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy. Oni - powiatowi celebryci. Zdjęcia z przygotowań do ich przyjęcia. Gołotczyzna. Miejsce ówczesnego Domu Dziecka. Przygotowania rękami podopiecznych placówki, uwieczniane na zdjęciach lanserów.
Wreszcie przyjechali Goście. Do Gołotczyzny. Nie było okolicznościowym przemówień. Nie było przecinania wstęgi. Mimo to, na miejscu nie było starosty. A nawet, o dziwo, nie było ciechanowskiego AS-a. A ta pani jest już wszędzie. Zaczynam już z obawą zaglądać do lodówki. Im bliżej kolejnych wyborów tym jest coraz gorzej.
Czerwonego autobusu z powiatu też nie było. Nie dotarł. I nie dotarł też żaden inny środek transportu.
Byli jedynie podopieczni Domu Dziecka w Gołotczyźnie. To oni nagle się dowiedzieli, że ich dotychczasowa przystań, schronienie, zamieniają decyzją starosty w Powiatowy Dom dla Uchodźców. Oni sami mają trafić w zupełnie inne miejsce.
Ta wiadomość była dla nich na tyle zaskakująca, że przed owym wydarzeniem starostwo (czytaj: starosta) pochwaliło się mediach społecznościowych jak przy wspólnym wysiłku wspomniany Dom Dziecka jest sprzątany, by przyjąć nowych lokatorów. I słowem się nie zająknęła, że tych dotychczasowych czekać ma wyjazd w nieznane.
Bieżącymi sprawami czy już wyborami? Czymże władze powiatu były tak zaabsorbowane?
Co zajmowało urzędników tak mocno, że przeoczyli jeden mały, ale jakże istotny szczegół?
Dzieci.
W natłoku codzienności nikt nie pomyślał, by dla dzieci, tych, które w życiu doznały najgorszym doświadczeń, zorganizować choćby jakikolwiek transport do nowego lokum. Nic, zero, null.
Flaszka i gęś dla tego, kto przewidziałby taki scenariusz.
Nie było transportu. To nie problem, to wyzwanie. Problem pojawia się wtedy, gdy prócz samego transportu nie ma również kasy na ten cel. Czyżby ktoś w urzędniczej papierologii wyszedł z założenia, że Dom Dziecka przeniesie się sam? Na szybko, z lokatorami, z całym dobytkiem. Jakoś to będzie.
Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Tak, potrafi zdziałać cuda. Jeden pstryk i pani od odblasków staje się nie dość, że dyrektorem, to jeszcze „prężnie działającym dyrektorem”, znawcą kultury. Pstryk i w poszczególnych wydziałach i jednostkach podległych lądują najlepsi eksperci. Jedynie słuszni.
Myk i mamy same sukcesy. Gala goni galę. Na każdą są pieniądze. A budżet nie studnia bez dna. Budżet ma ograniczenia. Jest na kokardy i wstęgi, to może zabraknąć na coś innego.
No chyba, że się zaoszczędzi tu i ówdzie. Czy próbowano zaoszczędzić na przeprowadzce dzieciaków z Gołotczyzny do Ciechanowa? Byłoby to zwykłe draństwo.
Tak jak draństwem nazwę wprost te przeprowadzkę. Taką ewakuację, ekspresowe przenosiny dzieci doświadczonych przez los. Czy trzeba to było robić w taki sposób? Kiedy w drodze był już autokar z nowymi lokatorami?
Ktoś z was urzędników pomyślał w ogóle co czują dzieciaki? Ktoś się przejął? Tym co czują, nimi samymi?
„Zapomniano o nas, nikomu nie jesteśmy potrzebni”. A wiecie jak przykro jest słuchać takich słów? I to od dziecka. Smutek przenikał się z rozczarowaniem. Z niewielkim dobytkiem przyszło im ruszyć w drogę. Chociaż nie mieli czym.
Wiadomo, nawet na takim (przepraszam za wyrażenie) pustkowiu, znaleźli się ludzie, którym los dzieci nie był obojętny. Czego o władzach powiatu powiedzieć nie mogę.
Kilka telefonów i znalazł się i bus. Prywatny, na litewskich numerach. I wysiedlenie nastąpiło. Tak, celowo piszę WYSIEDLENIE. Nawet „ewakuacja” nie jest właściwym słowem.
Dwa kursy do Ciechanowa i dzieciaki znalazły się w Ośrodku na Sienkiewicza.
W powiecie tymczasem trwała zabawa, tango/ostatni walc w najlepsze. Starosta, zgodnie z przyjętym, bo dobrze wyuczonym u poprzedniego pracodawcy, schematem działania, rzuciła w wir mediów społecznościowych słitfocie jak to sprawnie i mądrze rządzony jest cały powiat.
A „dziennikarzom” znowu wystarczyły czerstwe – niczym chleb z Biedronki – niusy. Wystarczyły pochwały pod adresem zapracowanego PeCeKiSza czy innego PeCeKu. I tyle. Chciałoby się powiedzieć – Cześć Tereska…
O skandalicznym zachowaniu w odniesieniu do Powiatowego Domu Dziecka ani słowem.
Oczywiście. Ani mru mru. Winnych nie ma. A może jednak ktoś kozłem ofiarnym był/został? Może np. pełniący obowiązki dyrektora? Ogłaszany wielokrotnie konkurs nie przynosił rozstrzygnięcia. Ale miarka się przebrała. No i nowy dyrektor się znalazł.
Wybór dość nieoczywisty. Kto choć raz słuchał starosty wie, że wiele z tego co robi jest nieoczywiste. Beksiński w Muzeum Romantyzmu? Nieoczywisty. Wybór dyrektora w jednostki kultury? Też. Nieoczywista dla wszystkich jest też niechęć na linii starostwo-miasto. Nieoczywista bywa tematyka kolejnych gali. A przyznawane wyróżnienia, nagrody, odznaczenia?
Nic to jednak. Zapewne znowu się zwyczajnie czepiam. Bo przecież nikt nie wie równie dobrze, co człowiekowi do szczęścia w życiu potrzebne. Tylko władzunia.
Idąc tym tokiem rozumowania - i kwestia przeniesienia dzieci w bezpieczne miejsce była nieoczywista, dlatego z tego zrezygnowano. A niech się martwią inni, choćby wychowawcy. Niech sobie jakoś radzą.
Dom Dziecka, choć powiatowy, to zdecydowanie mało medialny. Co się dziwić, że nikogo nie obchodzi? Gale, bale i karnawał. To sprawy pilne. Reszta do lamusa. Reszta w odstawkę.
Za takie podejście, w odstawkę powinny pójść władze powiatowe. II pewnie tak się kiedyś stanie.
Nic mnie jednak nie ucieszyłoby dziś bardziej, niż to, gdyby stało się to w trybie równie ekspresowym, jak następowała „eksmisja” podopiecznych z Gołotczyzny.
Tak sobie myślę o tych galach, balach, i innych „siupach” i chciałbym Państwa Czytelników zostawić z cytatem z Dickens-a
„Są książki, których grzbiety i okładki stanowią najlepszą ich część”.
Komentarze
Dodaj komentarz